Trzynastka! Pechowa? :) Nie wiem, ocencie. Chciałabym ją zadedykować mojej najwierniejszej czytelniczce, która jest ze mną od początku, aż do teraz i mam nadzieję, że wytrwa do końca :) Czasem mam wrażenie, że tylko ona to czyta, ale przynajmniej wiem, że warto :) A czytelniczka, o której mowa to Madritiska (lub tutaj <klik>). Dziękuję i przepraszam, że nie postarałam się bardziej z tym poniżej :)
Tydzień ciągnął mi się niemiłosiernie, a to dlatego, że
spędziłam go głównie ślęcząc nad górami książek
i zeszytów, z długopisem w ręku. Moi znajomi z Polski
rozpoczęli ferie, co zwiastowało dwie rzeczy – do mojego powrotu
pozostały zaledwie dwa tygodnie, które zapewne przelecą mi
przed oczami, niczym rozpędzony pociąg, a to z racji tego, że
rozpoczęcie ferii oznaczało również koniec z przepisywaniem
notatek i możliwość wykorzystania swojego czasu w inny sposób.
Na przykład dać się porwać Manueli i Ros (która po wielu
trudach, w końcu uległa biednemu Nacho) na mecz. Mecz Realu Madryt
Castilla, w którym miał wystąpić Alvaro Morata, z którym
nie rozmawiałam od naszego nieszczęsnego spotkania pod barem, kiedy
to pomógł mi z pijanym Nacho. Zostały mi dwa tygodnie na
naprawienie naszych relacji. Nie chciałam wyjeżdżać z Madrytu
wiedząc, że zostawiłam tu kogoś kto był dla mnie ważny, a z kim
przestałam rozmawiać z tak błahego powodu. Chociaż patrząc na to
z jego perspektywy, być może powód ten nie był nic
nieznaczący. Przez ostatni tydzień nie oszczędzano mi rozmów
na ten temat. Oprócz pogadanki na z Manuelą, ponad tydzień
temu, zostałam zwymyślana przez Amelię, która stwierdziła
krótko i treściwie „Jesteś głupia, Diana”,
ale czego innego mogłam się spodziewać po ośmiolatce? To samo
stwierdził mój brat, który mając prawie dwadzieścia
dwa lata, powinien raczej udzielać bardziej błyskotliwych rad.
-Jaki obstawiacie wynik? - spytała podekscytowana Rosita,
przywracając mnie do rzeczywistości.
-Trzy do zera – odparła Manuela. - Dwa gole strzeli Jese, a
jednego Alex.
A Morata? - pomyślałam, ale nie powiedziałam tego głośno, w porę
gryząc się w język. Jeszcze tego by mi brakowało, żeby wzbudzić
w nich jakieś głupie i niepotrzebne podejrzenia, a poza tym –
wolałam popatrzeć sobie na ich sprzeczki. Przynajmniej miałam
ubaw.
-Ja czuję, że Nacho strzeli dzisiaj gola... - powiedziała Rosita,
odwracając głowę w stronę boiska.
-Nacho to obrońca, więc niech się lepiej zajmie obroną, a nie
strzelaniem goli!
-To, że jest obrońcą wcale nie znaczy, że nie może strzelić
gola! - fuknęła lekko zirytowana Castro, a ja nie wytrzymałam i
wybuchłam śmiechem.
-No co? - spytały równocześnie, również się
zaśmiewając.
-Możesz się przyłączyć do dyskusji! - dodała Rosita.
-Wolę posłuchać jak wspaniale bronicie swoich ukochanych! -
zaśmiałam się. - To takie urocze! - dodałam z lekką ironią w
głosie.
Niestety komiczna dyskusja, której miałam nadzieję jeszcze
posłuchać na tym się zakończyła, gdyż piłkarze obu drużyn
wyszli na murawę i dziewczyny na tym skupiły swoją uwagę.
Piłkarze wychodzili gęsiego, jeden za drugim, a na samym końcu
jedenastoosobowego rządku młodych mężczyzn, w białych
koszulkach, kroczył Alvaro. Poczułam jak nagle zwiększa się
częstotliwość uderzeń mojego serca, a całe moje ciało ogarnęło
nieporównywalne do niczego uczucie, zupełnie jakbym za chwilę
miała odfrunąć, co odrobinę mnie przeraziło. Nigdy wcześniej
nie czułam czegoś takiego.
Siedziałam na swoim miejscu całkowicie otępiała. Musiałam
wyglądać dość zabawnie. Taka smutna, niemal nieruchoma osóbka,
niewydająca z siebie żadnego dźwięku, wśród tych
wszystkich wesołych, rozemocjonowanych ludzi.
Z otępienia, kilkanaście minut później, wyrwały mnie
wrzaski i ocierające się o mnie osoby, podnoszące się ze swoich
miejsc niczym kule wystrzelone z armaty. Najgłośniej cieszyła się
Manuela, z czego wywnioskowałam, że Jese strzelił gola dla swojej
drużyny. Zmusiłam się jedynie do szerokiego, sztucznego uśmiechu.
Nie czułam atmosfery tego meczu i wmawiałam sobie, że powodem jest
fakt, iż to tylko druga liga hiszpańska, a do tego i boisko przy
Valdebebas, na którym drużyna rezerw rozgrywa mecze jest o
wiele gorsze jakościowo od tego na Santiago Bernabeu.
Kiedy radość po golu, nieco zelżała mogłam ponownie skupić
swoją uwagę na zawodniku z numerem dziewiątym* na plecach, a w
mojej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia, jakby wyświetlane
z projektora. Nasze pierwsze spotkanie, kiedy rozlałam mu sok na
koszulę, wszystkie rozmowy, mimo że nigdy nie poruszaliśmy żadnych
poważniejszych tematów, chyba że można takim uznać szanse
Realu na obronę mistrzostwa. Chwile grozy, kiedy Amelka uderzyła
się w głowę, to on najbardziej mi wtedy pomógł i wreszcie
nasz pocałunek... Na wspomnienie tej krótkiej, dotykam
delikatnie palcami swoich ust, mając nadzieję, że w ten sposób
uda mi się jeszcze raz poczuć to ciepło, które odczuwałam
wtedy.
-Diana! Diana! - Manuela przekrzyczała podniecony tłum kibiców,
potrząsając mną lekko. - Co ci jest? Jesteś jakaś dziwna.
Przeniosłam swój wzrok na nią, napotykając jej
zaniepokojone spojrzenie, a zza jej pleców spoglądała na
mnie również Rosita.
-Nic mi nie jest! - odpowiedziałam, uśmiechając się nieco
sztucznie. Miałam nadzieję, iż tego nie wyczują. - Ciekawy mecz,
po prostu się zagapiłam.
-Uwierzyłabym ci, ale tak się składa, że właśnie zaczęła się
przerwa.
-No widzisz? Tak mnie wciągnęło, że nawet nie zauważyłam.
Dziewczyny spojrzały na mnie jakby chciały powiedzieć „Nas nie
oszukasz”, ale nie zrobiły tego, ponieważ wiedziały, że i tak
będę zaprzeczać.
Zaprzeczać, kontynuując próby okłamania własnego umysłu.
Właśnie to do mnie dotarło. Zakochałam się w Alvaro Moracie.
Mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem rezerw Realu
Madryt. Manuela i Rosita, podobnie jak inni kibice Castilli, nie
posiadały się z radości. Stanęły na korytarzu, w budynku, do
którego wstęp mieli tylko piłkarze i ich rodziny, bądź
znajomi (których nawiasem mówiąc, było całkiem
sporo), czekając na Nacho i Jese, a ja dotrzymywałam im towarzystwa
mając nadzieję, że razem ze wspomnianą wcześniej dwójką
dołączy do nas Alvaro.
-HALA MADRID! - z tłumu, niestety wyłoniły się tylko dwie znajome
twarze. Zaklęłam pod nosem i stanęłam na palcach, aby poszukać
ponad głowami otaczających nas zewsząd ludzi, tej jednej,
należącej do Alvaro.
-Ronaldo tu nie znajdziesz! - zaśmiał się Jese, ale nie
zareagowałam na te słowa, gdyż dostrzegłam sylwetkę Moraty,
znikającą za jednymi z drzwi wyjściowych.
Przepchałam się przez tłum opanowujący niemal całą przestrzeń
i zanim udało mi się dostać do wyjścia, minęło kilkadziesiąt
sekund, w ciągu których Alvaro mógł wsiąść w auto
i odjechać. Modliłam się jednak, że uda mi się go jeszcze
złapać. Wybiegłam na zewnątrz, czując przyjemne zimno owiewające
moją twarz, co przyjęłam z wielką ulgą, biorąc pod uwagę jak
duszno było w tym tłumie, wewnątrz budynku. Rozejrzałam się po
obszernym parkingu, na którym w nieregularnych rządkach,
stało mnóstwo samochodów, które stopniowo
opuszczały teren obiektu i dość szybko dostrzegłam obiekt swoich
poszukiwań.
-Alvaro! - zawołałam.
Morata zaskoczony rozejrzał się po parkingu w poszukiwaniu
wołającej go osoby.
Zatrzymałam się przed przejeżdżającym samochodem i kątem oka
dostrzegłam w nim uśmiechniętego Hiszpana, który do mnie
kiwnął, myśląc, że w ten sposób mnie poderwie, po czym
całkowicie go olewając przebiegłam całą odległość, która
dzieliła mnie i Alvaro.
Morata dostrzegając mnie posłał mi pytający i odrobinę znudzony
wzrok. Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła, ale nie mogłam
teraz stchórzyć. Musiałam mu w końcu powiedzieć co leży
mi na sercu. Stanęłam przed nim, próbując złapać oddech.
- Alvaro... ja... ja nie chcę, żeby to tak wyglądało. Te
wszystkie sztuczne rozmowy...
-Ja też nie chcę – odparł i zrobił krótką pauzę. - Nie
chcę, ale nie potrafię udawać, że nie czuję do ciebie nic poza
przyjaźnią, a wiem, że na nic innego się nie zgodzisz. Nie
rozumiem tylko dlaczego? Z Nacho ćwierkacie sobie, aż miło
popatrzeć – mruknął ironicznie - a zawsze wydawało mi się, że
za nim nie przepadasz...
Zwróciłam oczy ku górze. Jak on mógł w ogóle
pomyśleć, że ja i Nacho...? Nieważne. Nie mogłam odbiec od
tematu, dlatego nie kontynuowałam rozmowy na temat jego kolegi i
sprowadziłam ją na właściwe tory.
-Odbyłam ważną rozmowę z Manuelą, zostałam zganiona przez
Amelię i Dawida, aż w końcu sama zdałam sobie z tego sprawę... -
powiedziałam na jednym tchu, po czym zrobiłam sobie przerwę, aby
zaczerpnąć powietrza. - Chyba cię kocham, Alvaro. Znaczy się...
chyba na pewno. Tak, na pewno... Kocham cię...
Morata cały czas stał jak słup soli, patrząc na mnie z
niedowierzaniem, a ja nie wiedziałam w jaki sposób mam mu to
zakomunikować, aby do niego dotarło. Postanowiłam zdobyć się na
odważniejszą formę przekazu. Podeszłam bliżej niego, zarzucając
mu ręce na szyję.
-Jeśli jeszcze chcesz... - zaczęłam, ale Alvaro nie dał mi
dokończyć. Musnął delikatnie moje usta, po czym na chwilę się
odsunął.
-Oczywiście, że chcę – powiedział prezentując mi swój
czarujący uśmiech i ponownie pocałował. Wspięłam się lekko na
palcach, aby móc odpowiedzieć na ten pocałunek, kiedy za
naszymi plecami rozległy się krzyki i oklaski. Odskoczyliśmy od
siebie jakby nagle przeszedł między nami impuls elektromagnetyczny.
Spojrzałam najpierw na Alvaro, któremu uśmiech nie schodził
z twarzy. Machnął ręką do osób, które zareagowały
na nasz pocałunek, jakby co najmniej któreś z nas
oświadczyło się drugiemu, co tylko potwierdziło moje domysły, iż
prawdopodobnie byli to Manuela, Rosita, Nacho i Jese, a kiedy
odwróciłam się w ich stronę, miałam już pewność.
Chwilę później tonęłam w objęciach koleżanek i ich
słowotoku. Nacho i Jese przybili sobie piątki. Wszyscy zachowywali
się jakby tylko czekali na tą chwilę.
Mimo że niebo przesłonione było szarą warstwą chmur, uśmiech
Alvaro sprawiał, że miałam wrażenie, iż świeci słońce i to
jaśniej niż zwykle, a ptaki wyśpiewują weselsze melodie. Jeśli
tak właśnie czuje się zakochany człowiek, to ja już zawsze chcę
być zakochana!
*z takim numerem Morata gra w Castilli, jakby ktoś nie wiedział :)
Jest, jest! Coś tak czułam, że w następnym rozdziale wszystko się ułoży. Jestem jasnowidzem. xdd
OdpowiedzUsuńNie postarałaś się? Mi tam się podoba.
Bardzo dziękuję za dedykację. Miło mi. ; *
Oczywiście, że będę z Tobą do końca. ; ))
Trzymam kciuki za piątkę z historii. Pochwalę się, że też dostałam pięć. Nienawidzisz historii? Ja uwielbiam. A i też dziś miałam sprawdzian z biologii. ; DD
Pozdrawiam. ; *
Może nie tyle nienawidzę historii, co podręcznika, z którego muszę się uczyć. Jest beznadziejny. Znaczenie niektórych słów, które w nim występują muszę sprawdzać w słowniku, żeby załapać o co chodzi w tekście. Pocztą pantoflową dowiedziałam się, że piątka będzie, tylko nie wiem czy pani wzięła pod uwagę to, że mogę zawalić jeszcze ostatni sprawdzian, który nam został :P
UsuńNie mam pojęcia jakim cudem przetrwałam ten tydzień, bo w ciągu czterech dni miałam cztery sprawdziany! A jutro czeka mnie jeszcze jeden z niemieckiego, wrrr. Przez to wszystko straciłam polot i nie mam pojęcia co się wydarzy w następnym rozdziale... Zeszytem już dawno przestałam się inspirować, ale chyba do niego zajrzę, to jedyne wyjście :P
Też mam strasznie dużo nauki. Jutro sprawdzian z niemieckiego, kartkówka z matematyki i fizyki. W środę sprawdzian z angielskiego i kartkówka z chemii. Masakra! Ale jakoś dam radę. ; DD O opowiadaniu to już wcale nie wspominam. W zeszycie są już dwa odcinki na we must learn to love, ale raczej nieprędko je wstawię. ; <
UsuńMasz twittera?
Życzę powodzenia w nauce. ; *
Mam twittera, ale nie jestem na nim zbyt aktywna :P twitter.com/Paulina_D7 wpadaj jak chcesz :)
UsuńOki. @PaulinaPsz to ja. ; DD
Usuń