20 sierpnia 2013

18. There's only tears, there's only pain

Rozdział dla Seli, która chyba najbardziej czekała na to co stanie się tam niżej :) Przepraszam, ale nie stać mnie obecnie na nic lepszego.
 ___________________
-Ciszej bądźcie! - usłyszałam głos Manueli, zmieszany z śmiechami i innymi uciszającymi się nawzajem głosami. - Obudzicie ich!
W pierwszym momencie pomyślałam, że używając liczby mnogiej, Manuela ma na myśli moją mamę i Santiago, jednak po chwili, stopniowo zaczęły docierać do mnie fakty z poprzedniego wieczora. Santiago razem z mamą, wciąż byli gdzieś za miastem, a ja spędziłam tą noc z Alvaro.
Spędziłam noc z Alvaro.
Głosy za ścianą ucichły, a ja gwałtownie otworzyłam oczy. Znajdowałam się na samej krawędzi swojego łóżka, a moje palce splecione były z palcami osoby leżącej obok mnie. Osoby, którą oczywiście był Alvaro.
Spojrzałam na niego ukradkiem, jakbym bała się, że mogę go tym spojrzeniem obudzić. Uśmiechnęłam się na jego widok. Jego włosy były delikatnie zmierzwione, a on sam wyglądał tak słodko i niewinnie. Zupełnie inaczej niż w nocy.
Poczułam nagły przypływ euforii, co zaraz po przebudzeniu jest u mnie raczej anomalią. Czułam się jakbym za chwilę miała odfrunąć, ale nie chciałam tego. Chciałam zostać. Chciałam zostać przy Alvaro i nigdy go nie opuszczać. Wiedziałam, że nie jest to możliwe, bo mój powrót do Polski był konieczny, jednak nie chciałam o tym myśleć.
Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego.
Od początku wiedziałam, że mój związek z Alvaro będzie zupełnie różny od wszystkich innych, które tworzyłam z chłopakami w Polsce. O ile tamto w ogóle można nazwać związkami. Alvaro był inny i nie chodzi tu tylko o to, że był Hiszpanem. Tamci chłopcy mieli mnie jedynie za coś czym można było pochwalić się przed kolegami, a ja naiwnie wierzyłam w ich bezinteresowną miłość. Kiedy teraz o tym myślałam, dotarło do mnie jak byłam głupia.
Nie mogąc się powstrzymać, przejechałam delikatnie opuszkami palców po policzku Alvaro. Na jego czole pojawiły się delikatne zmarszczki, co oznaczało że chyba go obudziłam. Faktycznie, chwilę później wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki, jednak tylko przez moment, gdyż Hiszpan, chwyciwszy mnie za nadgarstki, sprawił iż przymusowo się na nim położyłam.
-Dzień dobry – szepnął mi na ucho po czym, złożył pocałunek na mojej szyi, stopniowo przenosząc swoje usta niżej.
-Nie za dużo tego dobrego? - spytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Alvaro niemal natychmiastowo poszedł w moje ślady.
-Musimy się sobą nacieszyć – odparł, a następnie pocałował mnie w usta.
-Nie teraz – zaśmiałam się. - Nie jesteśmy sami – dodałam, przypomniawszy sobie o głosach, które mnie obudziły.
Wyswobodziłam się z jego objęć i wygramoliłam się z łóżka.
-Wieczorem u mnie? - spojrzał na mnie ochoczo.
Podniosłam z podłogi jego koszulkę i delikatnie nią w niego rzuciłam.
-Wieczorem u ciebie – potwierdziłam i zebrawszy swoje rzeczy, udałam się do łazienki.

-Państwo Morata! - wypalił Nacho, kiedy tylko pojawiliśmy się w salonie.
-Jak tam po waszej pierwszej wspólnej nocy? - spytał Jese, za co od razu dostał kuksańca w bok od Manueli.
Na moich policzkach po tym pytaniu z pewnością pojawiły się czerwone jak pomidory rumieńce, całe szczęście Manuela i Rosita nie pozwoliły kontynuować tego tematu.
-Uratowałyśmy dla was trochę tostów – oznajmiła Ros, wskazując palcem na talerz, pełen złocistych wypieków. - Te dwa żarłoki najchętniej pochłonęłyby wszystko, nie patrząc nawet na nas.
-Przecież to tuczące! - wtrącił Jese, naśladując głos zdesperowanych nastolatek. - Myśleliśmy, że nie jadacie takich rzeczy.
Rosita spojrzała na niego z politowaniem i popukała się palcem w czoło, ale nie skomentowała słownie jego wypowiedzi.
Nie dane było nam zjeść w spokoju. Cały czas musieliśmy robić sobie przerwę, żeby nie udławić się ze śmiechu, kiedy Jese rzucił jakiś typowy dla siebie żarcik, a kiedy uparł się, że nakarmi Alvaro, wszyscy dosłownie leżeli pod stołem. Wyglądało to przekomicznie, nie wspominając już o tym, że biedny Morata, miał całą twarz w czekoladzie, którą Jese obficie wysmarował tost.

I tak mijały nam kolejne dni. Dni spędzałam w towarzystwie dziewczyn, na plotkach i kawie. Często obmawiałyśmy naszych kochanych piłkarzy, ale oczywiście nie mając tak naprawdę nic złego na myśli.
Miałam również dni, przeznaczone dla znajomych z Polski, którzy specjalnie dla mnie odwiedzili Madryt. Alvaro nie był zbyt zadowolony, kiedy często z ich powodu spóźniałam się na spotkania z nim.
Do niego należały wszystkie wieczory. Nie zawsze zostawaliśmy razem na noc, ze względu na moją mamę, która czasami zbytnio się zamartwiała. Każda chwila spędzona w jego towarzystwie była dla mnie bardzo cenna, gdyż widmo powrotu do polski, stawało się coraz bardziej realne.
Zostały nam trzy dni.
Tylko trzy.

Właśnie zjadłam obfity obiad i chciałam zafundować sobie równie obfity wypoczynek. Wygodnie ułożyłam się na łóżku, a w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Z niezadowoleniem stwierdziłam, iż będę musiała wstać aby go odebrać, co też niechętnie zrobiłam.
Na wyświetlaczu widniało imię Łukasza. Czego on znowu chciał?
-Witam rodaczkę! - powiedział ucieszony. - Jak dobrze w końcu odezwać się do kogoś po polsku.
-Przecież jesteś z Moniką. Chyba nie rozmawiasz z nią po hiszpańsku?
-Obecnie chodzę po hotelowych korytarzach i próbuję się dowiedzieć od pracujących tu ludzi, jak dojść do najbliższej apteki – wyjaśnił. - Monika coś złapała i leży, ledwo żywa w pokoju. Muszę jej kupić coś na ból głowy. Wiedziałaś, że z Hiszpanami nie da się porozmawiać po angielsku?
-Hiszpanie mają swoje zasady – zaśmiałam się. - Chcesz do nich przyjechać, musisz znać ich język.
-Zdążyłem się o tym przekonać – odparł, ciężko wzdychając. - Dlatego ty pomożesz mi dostać się do tej apteki.
-Nie chce mi się, Łukasz – jęknęłam.
-No dobrze – westchnął. - W takim razie, biedna Monika będzie musiała się męczyć z bolącą głową, bo ja nie jestem w stanie jej pomóc.
W moich oczach z pewnością pojawiła się złość i gdyby Łukasz stał przede mną, ten wzrok byłby skierowany do niego. Zawsze wiedział jak wzbudzić moje poczucie winy. Oczyma wyobraźni zobaczyłam Monikę, niemal w agonii, nieumiejącą znieść bólu, siedzącego w jej głowie.
To ostatecznie spowodowało, że mu uległam.
Spotkaliśmy się przed wejściem do budynku, w którym tymczasowo mieszkał. Z pomocą przechodniów, dowiedziałam się, że apteka, całe szczęście, znajdowała się całkiem niedaleko.
Łukasz zachowywał się jak dzieciak.
Cały czas dręczył mnie swoimi łaskotkami, a miał do tego wielki talent. Wbijał swoje palce w moje ciało z taką siłą, iż z całą pewnością pojawią się na nim siniaki. Nie reagował na moje protesty i przestawał dopiero kiedy zaczęły go boleć ręce.
Cały Łukasz.
Daliśmy lekarstwo chorej Monice, która niemal od razu zasnęła, zamieniwszy z nami zaledwie parę zdań. Łukasz uparł się, że musimy jeszcze gdzieś razem wyskoczyć. Przez fakt, iż do wieczora nie miałam nic do roboty, zgodziłam się mu potowarzyszyć.
Włóczyliśmy się bez celu po Madrycie. Co jakiś czas musiałam walczyć z jego zamiłowaniem do moich łaskotek. Kiedy zaczęło się ściemniać, zaszliśmy do malutkiego parku, który znajdował się tuż przy Santiago Bernabeu.
Wtedy zadzwonił mój telefon, a konkretniej – Alvaro.
-Musiałem załatwić parę spraw na stadionie – powiedział, kiedy tylko usłyszał mój głos. - Teraz jadę do domu i po drodze mogę po ciebie wpaść.
-Nie ma mnie teraz w domu – powiedziałam, strącając ręce Łukasza, który znów zamierzał mnie brutalnie połaskotać. - Ale to nawet lepiej, bo jestem przy stadionie. W takim malutkim parku...
-Nie ma sprawy. Zaraz tam będę.
Rozłączył się, a ja chcąc ułatwić mu szukanie mnie,przeniosłam się na ławkę, która była bardziej widoczna od strony stadionu.
-Nie musisz ze mną czekać – powiedziałam kiedy Łukasz przysiadł się obok mnie.
-Ciemno jest – odparł. - Muszę cię pilnować i w całości oddać twojemu Romeo. Nie wiem do czego ci Hiszpanie mogą być jeszcze zdolni.
Jego ręce znów gwałtownie dotknęły moich żeber, przez co zaczęłam się wyginać we wszystkie strony świata, a on nie zamierzał przestawać. Przechodzący obok nas ludzie, mierzyli nas badawczym wzrokiem, a Łukasz miał z tego niezły ubaw.
-Idzie Alvaro! - wykrztusiłam, próbując złapać oddech.
Łukasz, momentalnie zaprzestał łaskotek i podniósł się z ławki. Szybko zrobiłam to samo, pocałowałam go w policzek na pożegnanie i ruszyłam w kierunku Alvaro. Hiszpan przechodził właśnie przez ulicę, a jego mina nie wskazywała na nic dobrego. Uśmiech, którym zwykle mnie witał, zniknął gdzieś, ustępując jakiejś dziwnej frustracji.
W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne pytania, które chciałam mu zadać, jednak odpowiedź uzyskałam jeszcze zanim zdążyłam się odezwać.
-Dobrze się bawiłaś? - spytał, a jego sarkastyczny ton uderzył wprost w moje serce. Przecież nie zrobiłam nic złego.
-O co ci chodzi, Alvaro? - spytałam. - Przecież wiesz, że Łukasz jest tylko moim przyjacielem... A poza tym, on ma dziewczynę! - próbowałam się tłumaczyć, ale on tylko prychnął pogardliwie.
-Nie widziałem jej tu – wzruszył ramionami. - Skąd mam wiedzieć co robicie za jej plecami.
Ręce mi opadły. Nie chciało mi się nawet tłumaczyć, dlaczego Moniki z nami nie było.
-To tylko przyjaciel – powtórzyłam, desperacko próbując załagodzić sytuację. Z trudem powstrzymywałam łzy, które już zebrały się pod moimi powiekami.
-Tak mi cały czas powtarzasz... - odparł, jakby moje słowa nic dla niego nie znaczyły i były tylko kłamstwem, które wymyśliłam na poczekaniu. - Nie wiem jak jest naprawdę.
Pierwsze dwie łzy, mimowolnie spłynęły po moich policzkach, a za nimi kolejne. Poczułam się jakby ktoś z zaciśniętej pięści uderzył mnie prosto w serce. Zraniona jego słowami, nie chcąc już dłużej kontynuować tej bezsensownej konwersacji, odwróciłam się na pięcie, z zamiarem powrotu do domu na piechotę. Nie mogłam tam dłużej stać.
-Gdzie idziesz? - spytał, odrobinę zaskoczony, chwytając mnie delikatnie za nadgarstek. Naprawdę wydawało mu się, że na kolanach będę go błagać o wybaczenie?
-To koniec – odwróciłam się jeszcze na chwilę twarzą do niego, aby spojrzeć mu w oczy. - Nie mogę być z kimś kto mi nie ufa, Alvaro. A ty właśnie pokazałeś, że nie masz do mnie za grosz zaufania.
Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego powiedziałam. Słowa same popłynęły, definitywnie kończąc to co było między nami.
-Ale... - teraz to on nie wiedział co powiedzieć. Byłam zaskoczona własnymi słowami, nie mniej niż on, jednak nie zamierzałam już nic odwracać.
-To koniec – powtórzyłam, strącając jego dłoń z mojej.
Przez chwilę szłam wolnym krokiem, jakby mając nadzieję, że on jeszcze mnie zatrzyma, albo ruszy za mną. Nic takiego się nie stało.
Przyspieszyłam kroku.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
W Polsce.

5 komentarzy:

  1. no nareszcie ;p. taki dobry początek a taki smutny koniec ;c. mam nadzieje, że już niedługo wszystko wróci do normy ;). Czekam z niecierpliwością na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na czwórkę : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. omamo, minęło tyle czasu od publikacji, a ja zupełnie nie miałam czasu, żeby tu zajrzeć!a tyle się wydarzyło. i to samego złego. łukasz jest jakis lewy, ale alvaro to też głupi zazdrośnik, ale diana tez mogła się powstrzymać od takich tanich tekstów, że to koniec z nimi po jednej pici mini kłótni ;)
    także czekam aż się przeproszą i wrócą do łóżka, bo co inengo można robic jak się ma jeszcze dwa dni ze sobą :D
    proszę, powiadom mnie o nowym odcinku kiedy sie pojawi, bo zaczęłam pracowac i ja nie moge, jaka jestem stara...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko nie to. Wszystko przez tego szantażystę emocjonalnego, Łukasza, którego nie lubię i które nieźle zagrał mi na nerwach.
    Teraz jestem ciekawa zakończenia. Myślałam, że spokojnie dojdzie do dnia wyjazdu, a wtedy zdecydują, co dalej z ich związkiem, a tu taka niemiła niespodzianka.
    Pomijając finał opowiadania, widać, że darzą się pięknymi uczuciami i są w sobie zakochani. Powinni być razem, nawet pomimo braku zaufania ze strony Alvaro.
    Z biegiem czasu jego zaufanie do niej byłoby większe, a może nawet całkowite. Jestem pewna.
    Mam nadzieję, że wcale nie jest tak, jak powiedziała Diana - "to koniec". Oby znów tworzyli tak piękną parę, jak przed tym feralnym zdarzeniem w parku.
    Pozdrawiam i przepraszam, że komentuję dopiero teraz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na moje opowiadanie o Cristiano Ronaldo

    http://cristiano-natalie-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń